Inflacja czy korelacja

  • Post author:

To jest ta inflacja, czy jej nie ma?

Piszę o tym nie dlatego, że nagle zacząłem znać się na ekonomii, ale jest to fascynujący przykład, jak różnie można przedstawić teoretycznie to samo. Co więcej, wydaje mi się, że z powodów, o których zaraz napiszę, wynika większość kłótni i podziałów.

Prawda jest jedna (co prawda niektórzy uważają inaczej, ale ciężko z nimi dyskutować). Wystarczy jednak powiedzieć o tej prawdzie z innej perspektywy i już zaczyna być problem. To nie można by mówić zawsze z jednej? No niestety nie można. Bo problem polega na tym, że narzędzia, których używamy do pomiaru tej prawdy, jedynie z nią korelują.

Lepiej czy gorzej?

Weźmy taki dobrobyt. Ktoś powie, że w kraju A jest lepiej, niż w kraju B, bo PKB jest większe. Ktoś inny jednak stwierdzi, że to w kraju B jest lepiej, bo jest tam więcej demokracji. A ktoś jeszcze inny oznajmi, że przecież skoro jest więcej demokracji, to jest gorzej, bo jest monarchistą.

Ale to było proste — bo przecież wiadomo, że nie wiadomo, co to znaczy, że „jest lepiej”. Idźmy jednak dalej. Analizowałem kiedyś dane o poziomie demokracji w różnych krajach, jak zmieniał się z czasem. Było to oceniane w skali od -10 do 10. Dla Albanii wynosił -9 przez wszystkie lata oprócz ostatniego (1992; to były stare dane), w którym Albania otrzymała 5 punktów. No proszę, poziom demokracji wzrósł i to diametralnie. Choć wciąż był niższy od mediany dla tego roku (która wynosiła 7).

I analizujemy sobie takie dane jakby nigdy nic, myśląc, że mówimy o poziomie demokracji. Ale przecież nie wystarczy, by jakiś wskaźnik nazywał się poziomem demokracji, żeby rzeczywiście nim był. Według jakiej metodologii jest to liczone? Kto to wymyślił? Jakie miał poglądy? Czy metodologia jest stała, czy coś się zmieniło w 1992 roku?

Oczywiste jest, że NIE DA SIĘ zmierzyć poziomu demokracji. Można stworzyć wskaźnik, który z nim koreluje. I im niższa jest ta korelacja (czyli zapewne: im trudniejszy problem, który chcemy zredukować do jednej liczby), tym większe pole do kłótni i podziałów.

Inflacja

To wróćmy do tej inflacji. Jak podaje Polski Instytut Ekonomiczny: „Inflacja spadła we wrześniu z 10,1 do 8,2%. W skali miesiąca ceny obniżyły się o 0,4%”. Dodatkowo NBP na swojej popularnej grafice informuje, że „Od 6 miesięcy ceny nie rosną”. Jak to możliwe?

PIS czy PO?

Zanim przejdę do wyjaśnienia, to ponieważ nie chcę stracić „połowy” czytelników (choć w zasadzie sam nie wiem której), ważna uwaga. W dalszej części tekstu będę ZAKŁADAŁ, że podane wyżej informacje (również na grafice NBP), są prawdziwe. Natomiast nie będę analizował, czy tak rzeczywiście jest, bo nie o tym jest ten wpis.

Dodam, że nawet przy tym założeniu tej grafiki nie można uznać za dobrą. Przeciwnie. Zdanie „Od 6 miesięcy ceny nie rosną” wygląda jak podsumowanie wykresu po prawej (ewentualnie wykres ma być uzasadnieniem tego zdania), co nie może być prawdą. A to nie jest komunikat techniczny dla tych, co się znają, ale prezentacja do „podawania dalej”.

Inflacja czy miara inflacji?

Rzecz w tym, że te informacje, które podano wyżej, to wcale nie jest inflacja. To pewne miary, które z nią korelują. W pierwszym zdaniu (inflacja spadła z 10,1 do 8,2%) mówimy o CPI (consumer price index), na dodatek r/r (rok do roku). Porównujemy ceny w danym miesiącu z cenami w tym samym miesiącu, ale rok temu (jak rozumiem, głównie z powodu okresowości oraz dlatego, że inflacja to dłuższy proces). Kolejne zdania tyczą się zmian cen z miesiąca na miesiąc (można by je nazwać inflacją m/m).

Załóżmy więc, że we wrześniu 2022 chleb kosztował 5 zł, a od stycznia 2023 do września 2023 kosztuje 6 zł. We wrześniu 2023 wciąż mamy wysoką „inflację” rok do roku, ale cena z miesiąca na miesiąc NIE rośnie od początku roku. Czyli „inflacja” m/m wynosi zero.

Oprócz problemów z okresem, dochodzi jeszcze całe mnóstwo innych, jak choćby to, co włożymy do koszyka inflacyjnego. Jeszcze lepiej: nie ma nawet zgody, jak definiować samą inflację! Jedni powiedzą, że to wzrost cen, a inni, że nadmierna ilość pieniądza — a wzrost cen to SKUTEK inflacji. W takim sensie CPI można traktować jak miarę miary…

Komunikatywność

Moim zdaniem najważniejszym i najtrudniejszym zadaniem, gdy coś prezentujemy, jest dobranie takiego wskaźnika, by jak najsilniej korelował z tym, co rzeczywiście kogoś interesuje. Ktoś, słysząc, że mamy wysoką inflację, może wyobrażać sobie, że ceny CIĄGLE rosną. Dzisiaj chleb kosztuje tyle, a jutro będzie parę groszy droższy. Jeśli tak, to przynajmniej DLA NIEGO inflacja rok do roku może nie być najlepszą miarą. Bo nie jest zgodna z jego wyobrażeniem inflacji.

Tu można krzyknąć: a co mnie obchodzą czyjeś wyobrażenia! Z dwóch powodów powinny nas obchodzić. Po pierwsze, jeśli coś komunikujemy (prezentacja), to najpewniej chcemy, by publiczność odebrała to w sposób, który jest najbliższy stanowi faktycznemu (prawda). Po drugie, po co liczymy np. średnią wartość jakiejś cechy? Nie po to, żeby po prostu ją policzyć, ale żeby powiedziała nam o tym, gdzie znajduje się centrum rozkładu tej cechy. Ta liczba ma reprezentować całe bogactwo wartości, których jest zbyt dużo, by je wszystkie ogarnąć. I jeśli średnia nie będzie dobrym reprezentantem (bo np. mamy do czynienia z zarobkami, które są prawostronnie skośne), lepiej wybrać medianę. Ale nie dlatego, że takie są zasady statystyki (bo wcale nie są). Ale dlatego, że mediana lepiej odpowiada WYOBRAŻENIU przeciętności.

Oczywiście można zaprezentować dwie różne miary. I jeśli chcemy mieć jak najlepszy obraz rzeczywistości, to zwykle im więcej perspektyw, tym lepiej. Ale to generuje szereg problemów…

Przekleństwo dwóch wymiarów

Co mam myśleć, jeśli się nie znam? Ktoś musi wybrać za mnie taki wskaźnik, żeby uprościć mi myślenie o danym zjawisku. I cała sztuka w tym, żeby tak go dobrać, by odpowiadał wyobrażeniu przeciętnej osoby z konkretnej publiczności (czyli to będzie zależeć od publiczności!).

Ale problemów jest więcej. Powiedzmy, że analizujemy dwa wskaźniki. Podejmujemy jakieś działania i sprawdzamy, czy wzrosły lub zmalały, żeby dowiedzieć się, czy „jest lepiej”. A co, jak jeden wzrośnie, a drugi zmaleje? Można próbować ustalić jakieś wagi, ale jakie? Czy poziom demokracji jest pięć razy ważniejszy od PKB, czy może PKB jest dwa razy ważniejsze od poziomu demokracji?

Podsumujmy. Mamy inflację (demokrację, dobrobyt itd.). Mamy też miary, które z nią korelują (np. CPI r/r, CPI m/m). Innymi słowy, pokazują problem z pewnej strony. Jeśli korelacja jest dość silna (i dodatnia), to jeśli inflacja rośnie, wszystkie miary zwykle to pokażą (też będą rosły). Jeśli jednak korelacja jest słaba, to jedna z miar może rosnąć, a druga maleć. Problem oglądany z różnych stron może wyglądać zupełnie inaczej.

No i mamy: jeden powie, że jest dobrze, drugi, że jest źle, bo choć mówią o tym samym, to używają innych miar.

Oczywiste? To świetnie, że tego typu problemy da się zredukować do oczywistości.


Jeśli moje teksty są dla Ciebie wartościowe, na podany niżej adres email mogę przesłać Ci wiadomość, gdy pojawią się nowe. Zapraszam też na mój kanał na youtube.